Bardzo Malinowe przygody – o książce „Malina cud-dziewczyna” Katarzyny Pakosińskiej. Spotkanie DKK dla dzieci „Książkołaki’.
Źródło: https://muza.com.pl/literatura-dziecieca/2187-malina-cud-dziewczyna-9788328702219.html
Katarzyna Pakosińska jest dobrze znana wielbicielom kabaretów i
dobrego humoru, chociaż jej działalność jest o wiele bogatsza. Zajmuje
się śpiewaniem, aktorstwem, a także pisaniem książek o jej wielkiej
miłości jaką jest Gruzja. Oprócz publikacji dla dorosłych wydała również
cykl książek o Malinie w wydawnictwie Muza.
Na październikowym
spotkaniu „Książkołaków” dyskutowaliśmy o pierwszej części przygód
dziesięciolatki z Milanówka – „Malina cud-dziewczyna” (2016). Ujął nas
humor oraz bezpośredni kontakt autorki z najmłodszymi czytelnikami,
która już na pierwszej stronie zaprasza dzieci do włączenia mechanizmu
znajdującego się w głowie każdego – czyli wyobraźni. Katarzyna
Pakosińska prowadzi dialog z czytelnikiem, zachęca do wspólnej zabawy,
rozwiązywania zagadek, a także szperania w słowniku języka polskiego, a
wszystko z przymrużeniem oka i wyczuciem dziecięcego humoru.
Autorka
przede wszystkim stawia na dobrą zabawę, więc możemy liczyć na
rozbawiające do łez historie i równie rozśmieszające dialogi. Maliny
nie da się nie lubić, chociaż wydaje się być „najzwyklejszą
dziewczynką”, o artystycznej duszy, która bardziej ceni sobie bałagan
niż porządek. Jej przygody to nie tylko opowieści o szkolnej
codzienności i domowych zmaganiach z rodzicami, ale i prawdziwa podróż w
czasie. Wehikułem czasu przenoszącym dziewczynkę do przeszłości stało
się zwykłe, stare radio – „należące jeszcze do dziadków mamy”. Malina
staje się obserwatorem przeszłości, poznaje zabawne historie rodzinne,
świat dzieciństwa swoich rodziców i dziadków. Co innego słyszeć
familijne anegdoty, a co innego doświadczyć ich na własne oczy i przeżyć
je samemu. Dziewczynka dowie się dlaczego tata stracił zęby i jaką
przygodę miała babcia Marzenka w chlewiku, a także wybierze się wraz z
mamą na wagary. Każda z przygód czegoś ją nauczy i zbliży do rodziny,
bo przecież i dorośli byli kiedyś dziećmi i nie zawsze słuchali
rodziców. Malinowym radiem zainteresuje się wścibski sąsiad – pan
Drążek, który będzie chciał je przywłaszczyć. Czyżby wiedział o jego
magicznych właściwościach? „Malina cud-dziewczyna” to literacki worek
niespodzianek, kreatywnych zadań plastycznych i słownikowych. Autorka
szybko nawiązuje z małym czytelnikiem nić porozumienia, jej komentarze
przygód Maliny są zgrabnym dodatkiem i uzupełnieniem historii, a także
zachęcają odbiorcę do wykonania różnych zadań, które ukrywają się
pomiędzy opowieściami. Niewątpliwe mają one walor edukacyjny, sprytnie
przemycone i odpowiednio uatrakcyjnione wcale nie przypominają szkolnych
zadań. Autorka zachęca czytelnika do uważnego śledzenia opowieści,
wychodząc jednocześnie poza standardy typowej powieści. Klubowiczom
podobały się różnorodne wyzwania, nawiązujące do historii o Malinie.
„Malina cud-dziewczyna” to również ciekawy przykład zabawy językiem
polskim, frazeologizmami, neologizmami. Malina przekręca słowa, tworzy
nowe, co oczywiście sprawia jej dużo zabawy – tak też wygląda językowy
świat dzieci. Warto dodać, że w tekście pojawiają się również polskie
piosenki słuchane przez rodziców i dziadków Maliny. „Cykady na
Cykladach” Maanamu czy „Ada, to nie wypada” w wykonaniu Lody Niemirzanki
(piosenka z filmu „Ada, to nie wypada” w reż. Konrada Toma) płyną z
magicznego radia i przywołują wiele wspomnień i chwil kojarzonych z
konkretnymi utworami.
Katarzyna Pakosińska wymyśliła zabawną postać, a
jej niesamowite przygody sprawiają, że z przyjemnością spędzamy z
Maliną czas. Kolejne jej przygody znajdziemy w książkach: „Malina
szał-dziewczyna” oraz „Malina miód-dziewczyna”. Ilustracje obrazujące
perypetie dziewczynki z ulicy Sympatycznej - wykonała Kasia Kołodziej,
wrocławska ilustratorka. Idealnym podsumowaniem i zachętą do poznania
Maliny niech będą słowa jej literackiej mamy – Katarzyny Pakosińskiej:
„Podczas czytania o przygodach Maliny wcale nie będziecie musieli
siedzieć cicho. BA! – od czasu do czasu trzeba będzie nawet porządnie
wrzasnąć. Pamiętajcie tylko, żeby w pobliżu nie było śpiącego
niemowlaka. Obudzi się, a na jego wrzask nie mam mocnych – to tak, jakby
włączyć syrenę strażacką. Nie będzie także wskazane gaszenie światła
przed końcem rozdziału. Podczas lektury możecie machać nogami, również
rękami, jeśli oczywiście znajdziecie sposób, jak jednocześnie machać
kończynami i czytać książkę. To może być zresztą ciekawe ćwiczenie
fizyczne. Książkę można czytać w kilka osób (spróbujcie, u nas w domu
na hasło „wieczorne czytanie” zbiegają się wszyscy: koty, psy, nawet
muchy. One to nawet przylatują!). Dozwolone jest smarkanie – jeśli macie
katar, dotykanie brodą łokcia – jeśli znajdzie się zuch, który to
potrafi, robienie trąbki z języka i zaglądanie do słownika” (s. 5)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz